czwartek, 4 listopada 2010

życzenia urodzinowe na drugą stronę tęczy

Dzisiaj byłyby Twoje urodziny 37 pamiętasz jak przez lata składałam Ci z tej okazji życzenia, lubiłam robić Ci takie małe niespodzianki jeszcze wtedy gdy byłeś tylko moim kolega czy też później gdy przez lata byłeś moim przyjacielem... czasem były to wierszyki z życzeniami, czasem jakieś drobiazgi czy kartki z życzeniami...
Pamiętasz jak kilak lat temu kupiłam Ci do auta taką uśmiechniętą żółtą pluszową gwiazdkę zapachową? Powiesiłeś ją nad lusterkiem w matizie a ja powiedziałąm, że to taka gwiazdka byś zawsze jak na nią spojrzysz uśmiechnął się i wiedział że jest ode mnie, woziłeś ją w tym aucie od tamtego czasu zawsze nawet wtedy gdy zupełnie już przestała pachnieć i pokryła się kurzem prałeś ją i wieszałeś na swym miejscu na nowo, może to śmieszne ale jakoś dopóki ją tam widziałam wiedziałam, że masz dla mnie mnóstwo sympatii i że w jakiś sposób jestem Ci bliska. Przez lata nie wiedziałam jak bardzo mogłabym być Ci bliska, a może podświadomie zawsze to wiedziałam tylko wydawało mi się to takie nierealne, bałam się coś zmienić w moim nieudanym życiu, bo bałam się zmian, odrzucenia, syndromu rozwódki czy samotności, a przecież wiesz że całe życie praktycznie byłam  samotna choć była to taka samotność we dwoje chyba najgorszy rodzaj samotności... Pamiętasz kiedyś kupiłam Ci kasetę Kombi, bo wiedziałam jak bardzo ich lubisz, dedykowałam  Ci wtedy jeden z utworów tej złotej kolekcji "Przytul mnie" kaseta przez lata jeździła w Matizie kiedy zaczęliśmy być razem słuchaliśmy jej czasem... A pamiętasz takie urodziny które spędziliśmy razem w Twoim mieszkanku, był mały tort czekoladowy taki dwuosobowy, szampan i pyszna kawa i lody i my dwoje jak zwykle zagadani paplający nawzajem na przemian ciągle majacy o czym gadać i Eric Clapton w tle, chyba zawsze Eric Clapton kojarzył mi się bedzie z Tobą i z tamtym wieczorem tak jak zawsze kojarzył mi się będzie z Tobą Sztywny Pal Azji i Wieża Radości... ten nasz pierwszy wspólny Sylwester kiedy siedzieliśmy na górze na fotelu i gadaliśmy zafascynowani sobą wtuleni, a moje nogi były Twoją fosą...nawet milczenie było wtedy cudowne, bo razem... Pamiętam jak w te urodziny z tortem kupiłam Ci saszetkę, bo wiedziałam ze ciągle gubisz dokumenty kluczyki ze nie masz ich gdzie nosić razem i bardzo się z tej saszetki ucieszyłeś i miałeś ją te 5 lat aż dostałeś już ode mnie nową saszetkę skórzana porządną już po ślubie... Uwielbiałam Ci robić te urodzinowe niespodzianki i tak bardzo mi dziś smutno, że tyle tych okazji do wspólnych urodzin zmarnowaliśmy a gdy już myślałam że będą nowe i kolejne i że będę mogła teraz co roku spedzać z Tobą cudownie ten dzień nagle Cię zabrakło, nie mam nawet jak teraz posłać Ci od zeszłego roku tych życzeń ale zawsze lubiłeś komputery to pomyślałam że gdy napisze je tutaj odczytasz je sobie gdzieś po drugiej stronie tęczy... Chciałam dziś pojechać na cmentarz kupić róze a nie miałam w sobie dośc siły by uczcić Twe urodziny w ten sposób pomyślałam, że lepiej będzie gdy naleję lampkę wina od Stasia faceta mojej Mamy zapalę w oknie 3 świeczki i napisze tutaj do Ciebie list z okazji Twych urodzin, że to będzie fajniejsze uczczenie tych urodzin niż wizyta na cmentarzu, gdzie jesteś skryty pod zimnym ciemnym kamieniem, który zupełnie nie przypomina mojego wielkiego ciepłego faceta o wielkim sercu i głowie pełnej marzeń tak nagle w pół drogi zatrzymanym... poślę Ci wiec jedyny wiersz jaki kiedykolwiek napisałam.

Piję wiec to wino które jest słodkie i mocne śliwkowe po policzkach kapią mi łzy wielkie łzy samotności, bo nie ma Cię przy mnie... Wiem obiecałam Ci kiedyś że gdy Ciebie zabraknie znajdę kogoś i nie będę sama, ze nie będę tonac w smutkach a cieszyć się życiem i śmiać... przecież właśnie ten śmiech i radość życia we mnie najbardziej kochałeś i moją wiarę i optymizm i duszę... wierze że kiedyś będę szczęśliwa muszę być szczęśliwa dla Ciebie byś wiedział, że dobrze sobie w życiu radzę... Świeczki w oknie rozświetlają mrok po drugiej stronie szyby mam nadzieję że gdziekolwiek jesteś je widzisz te migoczące w szybie wesołe ogniki.. takie ogniki jak często widziałam w Twych oczach gdy na mnie patrzyłeś...Mam nadzieję że jesteś szczęśliwy tam gdzie jesteś beztroski i wesoły czego bardzo z całego serca Ci życzę Kochanie

poniedziałek, 1 listopada 2010

Miłość nigdy nie umiera, dzieli nas tylko czas




Pamiętam Wszystkich Świętych 2 lata temu obaj jeszcze byli wśród nas... Najpierw odszedł Tatuś to było takie niespodziewane, przecież jeszcze tego dnia z nim rozmawiałam była niedziela a ja znów miałam problemy z odbiorem Tomusia od mego byłego męża prosiłam Tatę by przywiózł mi go przed pracą , nie miałam jeszcze wtedy prawa jazdy i pomyślałam że mógłby w drodze do pracy podrzucić mi synka do domu... czekał na Tomusia aż go podrzuci mój były mąż, ale nie doczekał się wyszedł 5 minut wcześniej...Przejechał 2 przystanki i miał się przesiaść na autobus do Dąbrowy... Po północy odebrałam telefon od Brata wiedziałam że coś jest nie tak, bo bracziszek nie dzwonił o tej porze nigdy i usłyszałam Ewa Tata nie żyje... nie mogłam uwierzyć przecież rozmawiałam z nim o 16 wracał z kawki od znajomych... Gdybym wiedziała że to nasza ostatnia rozmowa powiedziałabym mu chociaż, jak był dla mnie ważny i jak bardzo go kochałam, a tak użalałam się w tej rozmowie nad sobą i swoimi problemami. Zginał potrącony przez minibus na przystanku zupełnie nie wiadomo jak to sie stało że pod niego wpadł. Nie zapomnę tego widoku w kostnicy, mój Tatuś zawsze taki pełen życia i energii leżał zupełnie bez ruchu, taki biedny i poobijany. Był takim człowiekiem który umiał się cieszyć małymi rzeczami potrafił znaleźć we wszystkim swoje odrobinki szczęścia. Tak niewiele trzeba mu było by był uśmiechnięty. Myślę że tę cechę odziedziczyłam po nim. Mój świat nie jest już taki sam bez niego, bez otwierania przez niego drzwi i tego buziaka na przywitanie i tego otwierania bramy na Żarkach. Nie umiem zapomnieć jak bardzo 3 dni przed śmiercią cieszył się na wymarzoną i wypracowaną emeryturkę która miała nadejść w maju a skończyło się na grudniu. Oczywiście to właśnie ja jako osoba silna musiałam, załatwić wszystko co związane z pogrzebem, zaprojektowałam i wydrukowałam klepsydry z jego zdjęciem takim aktualnym z mego ślubu kilka miesięcy wcześniej, by każdy kto go znał mógł przyjść go pożegnać. On bardzo lubił ludzi i miał wielu przyjaciół, może to też mam po nim... Mama chodziła jak automat i nie umiała wydusić z siebie o co jej chodzi a siostra też ciągle się rozklejała. Ja też musiałam zaprojektować jego pomnik i wybrać na niego kamień. musiałam zrobić przy tym mnóstwo rzeczy sama, nie dlatego że chciałam wyreczyć kamieniarza ale dlatego, że chciałam  . Efekt całości wyszedł taki jak chciałam i jestem zadowolona .
Ten granit jest szary ale ma takie fioletowawe i brązowe plamki jest bardzo nietypowy ale przez to właśnie ciekawy, literki złocone ładnie wypiaskowane i grafika inna niż ta sztanca na wszystkich nagrobkach. Myślę, że chociaż w ten sposób projektując to, wybierając, załatwiając mogłam mojemu Tacie pokazać jak ważnym był dla mnie człowiekiem i okazać mu swoją miłość. Wierze że gdzieś tam patrząc na to z góry uśmiechał się tym swoim szczerym uśmiechem i był ze mnie naprawdę dumny. Wierzę, że patrzy na m,nie z góry i i pomaga gdy mi ciężko i jest ze mnie dumny, że tak sobie ze wszystkim radzę mimo tych trudnych chwil...

Kolejny cios nadszedł ponad 7 miesięcy później zmarł mój Tomek , mój najlepszy przyjaciel, mąż partner wszystko w jednym. Znaliśmy się ponad 12 lat i przyjaźniliśmy się i zawsze był gdzieś blisko wiedział co się u mnie dzieje żaliłam mu się gdy było mi źle on też dzwonił ze smutkami aż nagle 3 miesiące po mym rozwodzie spotkaliśmy się i zaiskrzyło. Odtąd byliśmy razem każdego dnia zasypialiśmy przy sobie i budziliśmy się czułam się po prostu szczęśliwa. Po rozwodzie myślałam że już nigdy nie wyjdę za mąż ale gdy Tomek poprosił mnie o rękę  zgodziłam się... Nie chciałam być jego i kochanką ani konkubentką, nie wiem kto wymyślił to słowo niczym z kroniki kryminalnej,  chciałam być jego żoną i byłam pobraliśmy się 23 lipca to był najszczęśliwszy dzień mego życia czułam się kochana naprawdę prawdziwą miłością i kochałam wreszcie nie bojąc się o tym mówić. To dzięki Tomkowi odczarowałam w sercu to magiczne słowo, wreszcie zaczęło ono coś znaczyć. Zmarł 5 dni przed naszą pierwszą rocznicą ślubu w urodziny mej Siostry to był chyba najgorszy dzień mego życia te 2 ostatnie dni... Nagle tego 18 lipca 2009 zawalił się cały mój skrzętnie odbudowany świat...Mieliśmy się razem zestarzeć i być wiele lat szczęśliwi wychowywać razem moje dzieci i żyć ciesząc się życiem. a ta rocznica pierwsza miała być naprawdę cudownym dniem innym niż wszystkie, była na pewno inna przepłakałam prawie całą pisząc podziękowanie w imieniu Tomka dla bliskich oraz robiąc napisy na szarfy do wieńca. Mój dom runął jak domek z kart a ja znów musiałam projektować i drukować klepsydry.
Pogrzeb był następnego dnia po tej pierwszej rocznicy ślubu. Zostałam sama z tymi moimi rozbudzonymi uczuciami, z tą miłością która w pół drogi nagle została przytłamszona, z tą czułością i słowami których nie miałam już komu powiedzieć. Dobrze że mam tylu przyjaciół dzieci i rodzinkę dzięki której jakoś przetrwałam te najgorsze chwile, mimo to przez ponad pół roku żyłam jak w malignie w zawieszeniu, pomiędzy realnym światem a tym który nagle straciłam, nie umiałam pogodzić się z tym wszystkim, odnaleźć się w świecie bez Tomka.
Znów musiałam stworzyć projekt pomnika co było jeszcze trudniejsze niż w przypadku pomnika dla Taty bo chciałam by ten pomnik wyrażał też moją miłość i by nie był taki jedyny i niepowtarzalny jak moja miłość do niego. Taki był projekt tego pomnika zdjęcie może kiedyś tutaj zamieszczę jak je zrobię 
Znów muszę budować mój świat od nowa zaczynać wszystko po raz trzeci, nie jest to łatwe, ale gdy ma się prawdziwych cudownych przyjaciół którzy potrafią motywować do życia to łątwiej być optymistką i wierzyć że będzie dobrze. podziękowania specjalne należą się więc przy tej okazji Mojej Kochanej przyjaciółce Aneczce dzięki której coraz lepiej radzę sobie z tym wszystkim wokół i z którą rozmowy pomagają mi każdego dnia, Mojej Kochanej Mamie Irence i Teściowej Bożence,Ulce mej siostrze,  Jackowi mojemu bratu i jego Ani, moim dzieciom Madzi i Tomkowi, Kasi i Edytce, Kasi i Lidce,Jootce, Martce, Bartkowi, Konradkowi, Przemkowi i Iwonce, Iwonce L. za to że zaprosiła mnie do Skrajniwy, miejsca w którym znalazłam wiarę i spokój i poznałam cudownych przyjaciół na których moge liczyć, Grażynce i Krzysiowi, Eli, Dziewczynom ze stowarzyszenia, a także komuś kto potrafi mnie zmotywować jak nikt inny na świecie, nawet używając do tego niekoniecznie miłych słów, które jednak do mnie docierają lepiej niż każde inne Adasiowi. Jest jeszcze wiele osób którym mogłabym tutaj podziękować ale nie sposób wymienić każdego .  Dzięki Wam wszystkim jestem teraz na tym etapie że zaczynam wierzyć, że jeszcze wszystko się uda że jeszcze ruszą dla mnie dni noce i dni i pory roku krążyć zaczną znów. Wierzę że mogę znó być szczęśliwa, Kochać i być Kochana.