poniedziałek, 1 listopada 2010

Miłość nigdy nie umiera, dzieli nas tylko czas




Pamiętam Wszystkich Świętych 2 lata temu obaj jeszcze byli wśród nas... Najpierw odszedł Tatuś to było takie niespodziewane, przecież jeszcze tego dnia z nim rozmawiałam była niedziela a ja znów miałam problemy z odbiorem Tomusia od mego byłego męża prosiłam Tatę by przywiózł mi go przed pracą , nie miałam jeszcze wtedy prawa jazdy i pomyślałam że mógłby w drodze do pracy podrzucić mi synka do domu... czekał na Tomusia aż go podrzuci mój były mąż, ale nie doczekał się wyszedł 5 minut wcześniej...Przejechał 2 przystanki i miał się przesiaść na autobus do Dąbrowy... Po północy odebrałam telefon od Brata wiedziałam że coś jest nie tak, bo bracziszek nie dzwonił o tej porze nigdy i usłyszałam Ewa Tata nie żyje... nie mogłam uwierzyć przecież rozmawiałam z nim o 16 wracał z kawki od znajomych... Gdybym wiedziała że to nasza ostatnia rozmowa powiedziałabym mu chociaż, jak był dla mnie ważny i jak bardzo go kochałam, a tak użalałam się w tej rozmowie nad sobą i swoimi problemami. Zginał potrącony przez minibus na przystanku zupełnie nie wiadomo jak to sie stało że pod niego wpadł. Nie zapomnę tego widoku w kostnicy, mój Tatuś zawsze taki pełen życia i energii leżał zupełnie bez ruchu, taki biedny i poobijany. Był takim człowiekiem który umiał się cieszyć małymi rzeczami potrafił znaleźć we wszystkim swoje odrobinki szczęścia. Tak niewiele trzeba mu było by był uśmiechnięty. Myślę że tę cechę odziedziczyłam po nim. Mój świat nie jest już taki sam bez niego, bez otwierania przez niego drzwi i tego buziaka na przywitanie i tego otwierania bramy na Żarkach. Nie umiem zapomnieć jak bardzo 3 dni przed śmiercią cieszył się na wymarzoną i wypracowaną emeryturkę która miała nadejść w maju a skończyło się na grudniu. Oczywiście to właśnie ja jako osoba silna musiałam, załatwić wszystko co związane z pogrzebem, zaprojektowałam i wydrukowałam klepsydry z jego zdjęciem takim aktualnym z mego ślubu kilka miesięcy wcześniej, by każdy kto go znał mógł przyjść go pożegnać. On bardzo lubił ludzi i miał wielu przyjaciół, może to też mam po nim... Mama chodziła jak automat i nie umiała wydusić z siebie o co jej chodzi a siostra też ciągle się rozklejała. Ja też musiałam zaprojektować jego pomnik i wybrać na niego kamień. musiałam zrobić przy tym mnóstwo rzeczy sama, nie dlatego że chciałam wyreczyć kamieniarza ale dlatego, że chciałam  . Efekt całości wyszedł taki jak chciałam i jestem zadowolona .
Ten granit jest szary ale ma takie fioletowawe i brązowe plamki jest bardzo nietypowy ale przez to właśnie ciekawy, literki złocone ładnie wypiaskowane i grafika inna niż ta sztanca na wszystkich nagrobkach. Myślę, że chociaż w ten sposób projektując to, wybierając, załatwiając mogłam mojemu Tacie pokazać jak ważnym był dla mnie człowiekiem i okazać mu swoją miłość. Wierze że gdzieś tam patrząc na to z góry uśmiechał się tym swoim szczerym uśmiechem i był ze mnie naprawdę dumny. Wierzę, że patrzy na m,nie z góry i i pomaga gdy mi ciężko i jest ze mnie dumny, że tak sobie ze wszystkim radzę mimo tych trudnych chwil...

Kolejny cios nadszedł ponad 7 miesięcy później zmarł mój Tomek , mój najlepszy przyjaciel, mąż partner wszystko w jednym. Znaliśmy się ponad 12 lat i przyjaźniliśmy się i zawsze był gdzieś blisko wiedział co się u mnie dzieje żaliłam mu się gdy było mi źle on też dzwonił ze smutkami aż nagle 3 miesiące po mym rozwodzie spotkaliśmy się i zaiskrzyło. Odtąd byliśmy razem każdego dnia zasypialiśmy przy sobie i budziliśmy się czułam się po prostu szczęśliwa. Po rozwodzie myślałam że już nigdy nie wyjdę za mąż ale gdy Tomek poprosił mnie o rękę  zgodziłam się... Nie chciałam być jego i kochanką ani konkubentką, nie wiem kto wymyślił to słowo niczym z kroniki kryminalnej,  chciałam być jego żoną i byłam pobraliśmy się 23 lipca to był najszczęśliwszy dzień mego życia czułam się kochana naprawdę prawdziwą miłością i kochałam wreszcie nie bojąc się o tym mówić. To dzięki Tomkowi odczarowałam w sercu to magiczne słowo, wreszcie zaczęło ono coś znaczyć. Zmarł 5 dni przed naszą pierwszą rocznicą ślubu w urodziny mej Siostry to był chyba najgorszy dzień mego życia te 2 ostatnie dni... Nagle tego 18 lipca 2009 zawalił się cały mój skrzętnie odbudowany świat...Mieliśmy się razem zestarzeć i być wiele lat szczęśliwi wychowywać razem moje dzieci i żyć ciesząc się życiem. a ta rocznica pierwsza miała być naprawdę cudownym dniem innym niż wszystkie, była na pewno inna przepłakałam prawie całą pisząc podziękowanie w imieniu Tomka dla bliskich oraz robiąc napisy na szarfy do wieńca. Mój dom runął jak domek z kart a ja znów musiałam projektować i drukować klepsydry.
Pogrzeb był następnego dnia po tej pierwszej rocznicy ślubu. Zostałam sama z tymi moimi rozbudzonymi uczuciami, z tą miłością która w pół drogi nagle została przytłamszona, z tą czułością i słowami których nie miałam już komu powiedzieć. Dobrze że mam tylu przyjaciół dzieci i rodzinkę dzięki której jakoś przetrwałam te najgorsze chwile, mimo to przez ponad pół roku żyłam jak w malignie w zawieszeniu, pomiędzy realnym światem a tym który nagle straciłam, nie umiałam pogodzić się z tym wszystkim, odnaleźć się w świecie bez Tomka.
Znów musiałam stworzyć projekt pomnika co było jeszcze trudniejsze niż w przypadku pomnika dla Taty bo chciałam by ten pomnik wyrażał też moją miłość i by nie był taki jedyny i niepowtarzalny jak moja miłość do niego. Taki był projekt tego pomnika zdjęcie może kiedyś tutaj zamieszczę jak je zrobię 
Znów muszę budować mój świat od nowa zaczynać wszystko po raz trzeci, nie jest to łatwe, ale gdy ma się prawdziwych cudownych przyjaciół którzy potrafią motywować do życia to łątwiej być optymistką i wierzyć że będzie dobrze. podziękowania specjalne należą się więc przy tej okazji Mojej Kochanej przyjaciółce Aneczce dzięki której coraz lepiej radzę sobie z tym wszystkim wokół i z którą rozmowy pomagają mi każdego dnia, Mojej Kochanej Mamie Irence i Teściowej Bożence,Ulce mej siostrze,  Jackowi mojemu bratu i jego Ani, moim dzieciom Madzi i Tomkowi, Kasi i Edytce, Kasi i Lidce,Jootce, Martce, Bartkowi, Konradkowi, Przemkowi i Iwonce, Iwonce L. za to że zaprosiła mnie do Skrajniwy, miejsca w którym znalazłam wiarę i spokój i poznałam cudownych przyjaciół na których moge liczyć, Grażynce i Krzysiowi, Eli, Dziewczynom ze stowarzyszenia, a także komuś kto potrafi mnie zmotywować jak nikt inny na świecie, nawet używając do tego niekoniecznie miłych słów, które jednak do mnie docierają lepiej niż każde inne Adasiowi. Jest jeszcze wiele osób którym mogłabym tutaj podziękować ale nie sposób wymienić każdego .  Dzięki Wam wszystkim jestem teraz na tym etapie że zaczynam wierzyć, że jeszcze wszystko się uda że jeszcze ruszą dla mnie dni noce i dni i pory roku krążyć zaczną znów. Wierzę że mogę znó być szczęśliwa, Kochać i być Kochana.

2 komentarze:

  1. Kurwa Mac !!! Tylko takie slowa cisna mi sie na usta na samo wspomienie tego co przezylas. Pamietam jak czytalem na goraco o smierci najblizszych Ci mezczyzn na NK. Tez nic innego nie mialem na ustach. ALe co? Mam byc subtelny? Nie potrafie, nie w takiej parszywej niesprawiedliwosci.
    Podpisal sie cham, ale cham o wielkim i szczerym sercu.

    OdpowiedzUsuń
  2. droga EWCIU!!!!

    JESTEŚ DLA MNIE WIELKA KOBIETKA O WIELKIM SERDUSZKU BĄDZ TAKA ZAWSZE BO Z CIEBIE TYSIACE KOBIET MOGŁY BY BRAĆ PRZYKŁAD

    OdpowiedzUsuń