środa, 27 października 2010

za jeden uśmiech a może mnóstwo uśmiechów

Moja historia w Stowarzyszeniu Pomocy Osobom z Upośledzeniem psycho- ruchowym zaczęła się 10 a może 12 lat temu... Zaprosiła mnie tam moja sąsiadka a teraz przyjaciółka Ela. Ma syna który urodził się z niedotlenieniem, poznałam tam mnóstwo osób i dzieci chorych, takim którym ciężej jest w życiu niż innym. Nawet jeśli czasem wydawało mi się, że moje życie nie należy do lekkich to patrząc na te chore dzieci wiedziałam że właściwie moje problemy to żadne problemy w porównaniu z problemami jakie mają rodzice tych dzieciaków. Zrozumiałam jakie to szczęście mieć zdrowe dzieci. Kiedy tam trafiłam po raz pierwszy uderzyło mnie jedno, że te kobiety mimo tego co je spotkało nie użalają się specjalnie nad sobą i swym nieszczęściem i potrafią się uśmiechać, śmieć i dostrzegać swoje odrobinki radości w codzienności. Postanowiłam sobie wtedy że kiedy tylko będzie pozwalał mi na to czas będę tam chodziła i łączyła przyjemne z pożytecznym. Okazało się że mogę wyżyć się artystycznie co bardzo lubię, robiąc kartki świąteczne, malując obrazki, klejąc anioły czy choinki z szyszek modrzewiowych, robiąc puszki i butelki metodą decoupage, a równocześnie przynieść radość tym dzieciakom. Prace które wykonywałam wraz z innymi czyli nasze małe dzieła były i są sprzedawane na kiermaszach, a pieniądze są przeznaczane na wycieczki czy zabawy lub imprezy dla dzieci. Bardzo podoba mi się to że mogę dając z siebie tak niewiele poświęcając te kilka godzin w miesiącu na to by dawać coś z siebie bezinteresownie, mogę zobaczyć uśmiech na tych twarzach. Te dzieci przy mnie dorastały i choć teraz maja po dwadzieścia kilka lat to jednak mentalnie zawsze będą dziećmi.  Jestem tam wolontariuszką i kimś w rodzaju przyjaciela Stowarzyszenia, ale to wcale nie  jest tak że tylko ja coś z siebie daję, bo również sporo z tego czerpię... Jakiś spokój wewnętrzny nawet w trudnych chwilach mego życia, satysfakcję że robię coś pożytecznego, a także uczę się nowych metod zdobienia, poznaję różne techniki artystyczne które często wykorzystuję tworząc prezenty dla mych przyjaciół znajomych i osób mi bliskich. Nie zawsze zapłata za coś musi być wymierna, czasem wystarczy jeden uśmiech lub kilak uśmiechów bym poczuła radość z tego co robię i pełnię satysfakcji.

niedziela, 24 października 2010

apteka w małym miasteczku

Wszystko zaczyna się od takiej rozmowy z klientem na temat jego oczekiwań i wizji lokalnej na miejscu, zrobienia zdjęć przyjrzenia się wszystkiemu i pomiarów. Tak też było i tym razem więc po rozmowie z cała rodzinką która właścicielami apteki porobiłam zdjęcie przedwykonawcze. Później był pomysł na projekt. Chodziło o to by reklama była widoczna, by przyciągała wzrok, bo jak na małe miasteczko aptek w nim wcale mało nie jest. Pomysł na projekt przyszedł mi do głowy dość szybko, zainspirowała mnie donica z rośliną o dużych wyraźnych liściach stojąca przed wejściem. Dałam więc na dół reklamy pasek liści melisy, reszta utrzymana w jasnej wiosennej zieleni dla lepszego kontrastu i ożywienia czerwień w obramówce bieli. Tak oto powstała spójna wizja całości. Omówienie pomysłu z klientami, wyceny i można przystąpić do pracy. Oczywiście pierwszy etap to dogranie projektu dostosowanie dokładne wielkości i zgromadzenie do tego materiałów. Na pierwszy ogień poszły banery bo najtańsze w wykonaniu i najłatwiejsze w montażu a i cena ich też jest najtańsza w całości dzieła bo baner oczkowany wydrukowany na gotowo to cena od 40 zł za m2 można oczywiście na allegro kupić taniej ale koszty dostawy i jakość często rozpikslowana w najgorszej rozdzielczości pozostawia wiele do życzenia, więc jeśli komuś zależy na dobrej jakości lepiej zdać się na kogoś kto na tą jakość stawia. Później zrobiliśmy kaseton dwustronny  nieduży, ale pracy jest przy nim nie mniej niż przy zwyczajnym dużym kasetonie. Kaseton na profilu aluminiowym click, by łatwość wymiany czegokolwiek w nim była, by nie wystawały z niego ani śrubki ani nity. Słupek do jego montażu już stał bo wcześniej wisiał tam inny, z aptekarskiej sieciówki. Grafika z folii translucentnej wydruk meliskowych listków też na folii translucentnej do wydruków solwentowych.
Kaseton od podstaw zbudowaliśmy sami całą konstrukcję, oświetlenie, mocowanie i oczywiście wycięcie wydrukowanie i wyklejenie grafiki. Jeśli o cenę kasetonu chodzi to jest to wyceniane tak indywidualnie, bo zależy od wielu czynników. Troszkę zabawy oczywiście z montażem było bo wiatr bujał masztem a przymocowanie się do istniejącej konstrukcji wcale do najłatwiejszych się nie zalicza. Tym większe słowa uznania dla osoby która ten kaseton zbudowała i zamontowała wraz ze mną na miejscu. w ciągu dnia wiadomo kaseton nie świeci ale w nocy efekt jest ładnie czytelny w przestrzeni, jak widać grafika i tak ładnie odcina się od otoczenia nawet w ciągu dnia. Teraz przyszła kolej na montaż rzeczy najtrudniejszej czyli planszy głownej mocowanej do daszku budynku apteki. Niestety nie jest to zbyt łatwe bo warunki przypięcia się do takiego nieduzego daszku pod którym znajduje się inny daszek sprawiają że i miejsca jest na nim mało i możliwość zbudowania jakiejkolwiek konstrukcji jest żadna bo po pierwsze jest to spory koszt a po drugie duże obciążenie takiego daszku też wskazane nie jest. Trzeba więc wykazać się nie lada pomysłowością i kreatywnością umysłu i gibkością i sprawnością fizyczną. Na szczęście nam tego nie brakuje. Plansze wykonaliśmy by była lżejsza i bardziej odporna na napory silnych wiatrów z poliwęglanu komorowego, grafika wydruk solwentowy na folii samoprzylepnej a na tym w końcowym etapie zamontowane litery przestrzenne ze styroduru, z pcv i folią na wierzchu. Efekt całości widać bardzo dobrze na dwóch zdjęciach poniżej. Specjalne podziękowania należą się tutaj ode mnie dla Adasia za spokój i opanowanie, za niesamowitą  kreatywność, wytrwałość i oczywiście super sprawność fizyczną przy tym bardzo trudnym montażu. Jestem z Ciebie i z siebie  naprawdę dumna.


niedziela, 17 października 2010

łąki w mojej kuchni

 wreszcie zrealizowałam  pomysł który zaświtał w mej głowie w lutym...
Sama zastanawiam się dlaczego tak długo dojrzewał on we mnie nabierał mocy urzędowej czy jak kto woli to nazwać... No tak był jeszcze ktoś kto pomógł mi przyspieszyć realizację tego pomysłu, a raczej jego ostrzejsze słowa które nieco ściągnęły mnie na ziemię i dały kopa do życia, zresztą ciągle dają za co mu dziękuję bardzo....Przecież zdjęcie łąki pełnej mleczy stworzyłam już w maju połączyłam  na nim kila zdjęć mleczy by kwiatów było więcej i by przechodziły one z wyraźnych kwiatów w takie lekko rozmazane i rozmyte. Zdjęcia zrobione w zaczarowanym miejscu gdzieś na skraju pola pośród łąk i lasów zwanym Skrajniwą... miejscu które stało mi się bliskie  ot tak z dnia na dzień, za sprawą mej przyjaciółki i jej rodzinki..



Później przyszedł pomysł na stuningowanie lodówki bo poprzednia folia została już nieco nadgryziona zębem czasu. Znów postanowiłam wykorzystać troszkę magicznej krainy ukwieconej rumiankami, połączyłam 4 różne fotki powiększając używając przezroczystości by powstał efekt lekkiej trójwymiarowości obrazu. Jak zwykle troszkę grafiki komputerowej mój ulubiony program graficzny i projekt całości był już praktycznie gotowy.
 Pomyślicie może po co to wszystko kiedy można kupić sobie na ścianę fototapetę a lodówkę okleić okleiną kupioną w sklepie z tapetami? A ja lubię sobie troszkę popracować artystycznie pomęczyć się manualnie by osiągnąć ciekawy efekt nie taki sztancowy, nie taki typowy który może osiągnąć każdy. Zresztą dla mnie to nie trudność przecież zajmuję się reklamą od 16 lat, w tym czasie technika tak poszła do przodu że aż żal z niej nie korzystać. i jeszcze tak dla uzupełnienia całości efektu zabudowa pod blatem, jeszcze do końca nie umocowana ale efekt już widać na zdjęciu. To połączenie łąki pełnej mleczy z jednym dużym rumiankiem zrobionym w makro by było widać każdy jego szczegół doskonale niemal...
Teraz pozostało wydrukować to wszystko na folii Druku wielkoformatowy solwentem na wysokiej rozdzielczości, ktoś mógłby pomyśleć że to wysoki koszt, ale 1 m2 takiego druku w zależności na jakim materiale to od 40 zł na folii do 90 zł na płótnie a projekt przecież zrobiłam sama. Oczywiście gdyby trzeba było policzyć za projekt to sprawa indywidualna bo zależy od pomysłu i tego ile trzeba nad nim posiedzieć i jak go stworzyć. Może ktoś z Was miałby potrzebę by doradzić mu jak fajnie zagospodarować jakieś mało ciekawe miejsce w swym mieszkaniu domu czy biurze chętnei coś doradzę zobaczę wykonam. Zajmuję się od lat reklamą i grafiką komputerową więc nie jst to dla mnie problemem, a pomysłów moja głowa jest pełna i moja artystyczna dusza również się w tym  przydaje.